Niektórzy ludzie, z którymi spotykam się w codziennych warunkach zawodowych są tak głupi i nienauczeni życia, że aż ręce opadają. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy w ciągu swojej kariery w zawodzie inspektora BHP natknąłem się na pracodawców, którzy prawa swoich pracowników co do bezpiecznej i higienicznej pracy traktowali tak, jakby to był wymysł jakiegoś dziesięcioletniego dziecka, do którego w ogóle nie trzeba się dostosowywać. Niestety, zasady bezpieczeństwa i higieny pracy są odgórnie narzucona przez Państwową Inspekcję Pracy i Ustawę. Jeśli ktoś nie stosuje się do przepisów Prawa Pracy, może mieć pewność, że nałożone na niego zostaną odpowiednie sankcje.
Jak można się łatwo domyśleć, każda osoba, której wykryje się nieprzestrzeganie przepisów BHP w jej zakładzie pracy, przybiera określony sposób postępowania mający na celu przekonanie mnie do nie stosowania wobec nich kar i przymknięcie oko na znalezione uchybienia, inspektor BHP Kielce. Niestety, lubię swoją pracę i nie chcę się z nią szybko pożegnać, dlatego nigdy nie daję się wciągnąć w żadne machlojki i nie przystaję na propozycje wysuwane przez pracodawców. Osoby, na których nałożyłem sankcję w takich przypadkach przechodzą zazwyczaj przez trzy fazy różnych zachowań, które nie tyle mnie dziwią, co bardzo bawią. Gdyby tak się głębiej zastanowić, to na pewno u każdego ukaranego pracodawcy można by znaleźć elementy tych trzech faz.
Pierwszą reakcją na nałożoną sankcję jest zdziwienie. Ukarani argumentują, że przecież nie zrobili nic złego! Do tej pory żadnemu pracownikowi w firmie nic się nie stało, mimo, że paru rzeczy w BHP brakowało. Takich wymówek mógłbym wymienić kilkadziesiąt. Drugą fazą reakcji jest błaganie – błaganie mnie, bym nie nakładał sankcji i dał się jakoś przekonać do przymknięcia oka na niedociągnięcia (przekonać miałaby mnie oczywiście łapówka). Po tym etapie przychodzi zazwyczaj złość – wyzwiska, gniewne okrzyki i groźby.